Wrocław: Obywatele Niemiec przetrzymywani za CBD. Twierdzą, że zostali upokorzeni

Dwaj niemieccy studenci przyjechali do Wrocławia i zostali zatrzymani za posiadanie narkotyków. Funkcjonariusze zapytali turystów, czy mają jakieś narkotyki. Odpowiedzieli, że mają jedynie susz marihuany, który został zakupiony legalnie z automatu na terenie miasta. Obywatele Niemiec byli przetrzymywani przez ponad 24 godziny. Twierdzą, że byli poniżani przez funkcjonariuszy, którzy kazali im się rozebrać i robić przysiady. Jeden z funkcjonariuszy podczas zatrzymania rzekomo skandował "Deutschland, Deutschland über alles". W tej sprawie poseł KO powiadomił władze. Więcej informacji dostępnych jest tutaj.

Urszula Glensk z Gazety Wyborczej, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, napisała o grupie niemieckich studentów spędzających w połowie lipca weekend we Wrocławiu. Po świetnej zabawie, gdy próbowali opuścić jeden z klubów, zostali zatrzymani przez policję.

Urszula Glensk (prywatnie ciotka jednego z zatrzymanych) powiedziała, że funkcjonariusze zaczęli wypytywać młodych mężczyzn o narkotyki. Jeden z nich był bliski przyznania się, że przewozi z Polski legalną marihuanę z jednego z automatów w mieście. Został wtedy zakuty w kajdanki przez policję wraz z drugim turystą, który rzekomo miał okruchy tabletek ecstasy. Studenci zostali następnie wepchnięci przez policjantów do samochodu i zrewidowani przed przewiezieniem do komisariatu przy ul. Trzemeskiej.

Na podstawie relacji zatrzymanych prof. Glensk powiedział Gazecie Wyborczej, że ośmiu umundurowanych funkcjonariuszy na komisariacie kazało zatrzymanym robić przysiady. Według studentów byli poniżani przez jednego z funkcjonariuszy, który skandował "Deutschland uber allem", a inny twierdził, że przeprowadził rewizję intymną w ciemnym, małym i odizolowanym pomieszczeniu. Byli przetrzymywani na posterunku przez 35 godzin. Twierdzą, że mierzono do nich z broni. Podobno używali suszu CBD i rzekomych okruchów z narkotyków ecstasy.

Obywatele Niemiec są zatrzymani - policja twierdzi, że nie są winni

Jak w wielu takich przypadkach, policja utrzymuje, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, a artykuły na ten temat nazywa "nierzetelnymi".

Istniało uzasadnione podejrzenie, że obaj mężczyźni są zamieszani w przestępstwo. Obaj mężczyźni okazali się obywatelami Niemiec i uzależnieni od narkotyków. Mężczyźni zostali zatrzymani i doprowadzeni do komisariatu, gdzie natychmiast powiadomiono konsulat Niemiec. Po podjęciu niezbędnych środków ostrożności dokonano sprawdzenia osób w myśl i na podstawie par. 5 ust. 2 regulaminu pobytu osób w policyjnych izbach zatrzymań

-Łukasz Dutkowiak jest rzecznikiem prasowym wrocławskiej policji.

Zaprowadzono mnie do zaciemnionego pomieszczenia. Grożono mi bronią. Kazano mi się rozebrać do naga i kilkakrotnie kucnąć z wyciągniętymi rękami. Odmówiono mi tłumacza i kazano podpisywać listy, których nie rozumiałem.

-Relacjonuje jeden z zatrzymanych

Zawiadomienie do prokuratury

Krzysztof Miaskowski (Koalicja Obywatelska), skierował do Prokuratury Rejonowej Wrocław-Stare Miasto zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy biorących udział w zatrzymaniu niemieckiego studenta. Mieszkowski tłumaczy, że dolnośląska policja była brutalna, agresywna i niedoświadczona, a także przekraczała swoje uprawnienia wobec obywateli. Doprowadziło to do utraty zaufania do mundurowych.

Polska policja nie ma za zadanie nękać ludzi. Polska policja jest zobowiązana w poszanowaniu godności i praw wszystkich ludzi, niezależnie od tego, czy byli sprawcami, świadkami czy podejrzanymi o popełnienie czynu. Najwyższą wartością jest godność człowieka - napisał poseł KO. Zaznaczył też, że oczekuje od organów ścigania "podjęcia wszelkich możliwych działań zmierzających do ścigania przestępstw wymienionych w niniejszym zawiadomieniu".

-pisał poseł.

Polska policja po raz kolejny wykazała się brakiem profesjonalizmu i przygotowania do prawidłowego wykonywania swoich obowiązków. W komisariacie przy ulicy Trzemeskiej we Wrocławiu dochodzi do sytuacji, które nie powinny mieć miejsca. Funkcjonariusze z Trzemeskiej po raz kolejny udowadniają, że są bardziej oprawcami, a mniej strażnikami prawa i porządku.